W poprzednim wpisie była mowa o paraliżujących działanie, czających się niemal za każdym rogiem lękach, strachach, obawach, trwogach i niepokojach. Jak sugeruje tytuł tamtej blogowej notatki, to od każdego z nas zależy czy pozwoli im rozpanoszyć się w swoim życiu, czy przeciwnie – zrobi wszystko, by je unicestwić. Choć to czy damy sobie z nimi radę jest ogromnie ważne, to nic wyjątkowego nie zdarzy się jeśli nie wypracujemy w sobie czegoś, czemu w „Filozofii sukcesu” poświęcono cały jeden rozdział. Ósma spośród siedemnastu zasad to SAMODYSCYPLINA. To słowo, mimo, iż wyjątkowo mało „seksowne” :) zawiera w sobie to, bez czego o żadnym długotrwałym sukcesie z pewnością w ogóle nie może być mowy.
Czego na jej temat dowiedział się Napoleon Hill?
„Pan Carnegie (…) ze swojego doświadczenia wie, że nikt nie może mieć nadziei na osiągnięcie znacznego sukcesu bez zapanowania nad samym sobą. Doświadczenie i obserwacja innych ludzi nauczyły go tego, że kiedy człowiek zapanuje nad swoim umysłem i zacznie na nim polegać, odniesie zwycięstwo najwyższego rzędu, takie, które stawia w jego zasięgu wszystko, ku czemu zwróci swój umysł i serce. Samodyscyplina może zatem zostać zdefiniowana jako akt przejmowania panowania nad swoim umysłem! Samodyscyplina to coś, czego nie można nauczyć się w ten sposób, jak uczy się tabliczki mnożenia, ale można ją posiąść dzięki wytrwałości (…) Samodyscyplinę zyskuje się przez własny wysiłek albo nie zyskuje się jej wcale.”
Pozwól, że wrócę do dwóch zdań zacytowanych wcześniej.
„Każdy chciałby w życiu lepszych rzeczy, takich jak pieniądze, pozycja, sława i uznanie. Większość ludzi jednak nie wychodzi poza etap chęci”. Chyba nie masz najmniejszych wątpliwości, że bez tego, co na liście zasad sukcesu sporządzonej przez „stalowego magnata” znajduje się pod numerem ósmym, poza „etap chęci” wyjść niezmiernie trudno?
Co jeszcze mówi nam na ten temat pan Carnegie?
„Człowieka bez samodyscypliny można porównać do suchego liścia, targanego tam i z powrotem wiatrakami przypadku, bez najmniejszej nawet szansy znalezienia się w pobliżu czegokolwiek, co choćby z grubsza przypomina indywidualny sukces. Ludzie, którzy przejmują panowanie nad swoimi umysłami i właściwie je wykorzystują, mogą ustalać swoją cenę, a życie zapłaci im tyle, ile żądają. Ci, którzy tego nie potrafią, muszą brać to, co życie im rzuci, a nie musimy tu dowodzić, że są to zawsze ochłapy, ledwie przewyższające minimum niezbędne do przetrwania. (…)”
Z życzeniami, by Twoją domeną było ustalenie swojej ceny a nie przyjmowanie od życia tego, co brzmi jeszcze mniej seksownie niż samodyscyplina :)
Dorota A. Madejska
„Każdy chciałby w życiu lepszych rzeczy, takich jak pieniądze, pozycja, sława i uznanie. Większość ludzi jednak nie wychodzi poza etap chęci”.
Zgadza się, ludzie chcieliby mieć w życiu wiele, jednak z moich spotkań wynika (z resztą na pewno każdej innej osoby działającej w MLM również) jasno, że tkwią w większości w pozornej strefie komfortu, na propozycję współpracy wymawiają się na ogół brakiem czasu. Pod spodem takiej wypowiedzi możemy z pewnością znaleźć: nie chcę mi się spotykać, jeździć, uczyć, rozwijać, zmieniać, pracować, poświęcać, angażować itp.
I mają w życiu to co mają, a ile mają… to wiadomo!
Wspaniałe dwa ostatnie wpisy Pani Doroto.
Pozdrawiam:)
Panie Andrzeju,
Nie ma w tym mojej zasługi. Dobre słowo należy się panom: Hillowi i Carnegie. :)
Nam pozostaje się od nich uczyć. I ja najpiękniej pozdrawiam z drugiego końca kraju, po przekątnej. :)
Dziękuję za ten wpis. Nie chcę już zadowalać się ochłapami. Wolę ustalać swoją cenę. Ludzie mówią, że cena sukcesu jest zbyt duża. Ale przecież za porażkę płaci się więcej. Pozdrawiam i życzę sukcesów Joanna
Pani Joanno,
Jeśli nawet nie dostaniemy maksymalnej stawki, i tak zawsze będzie to dużo, dużo więcej niż dostalibyśmy bez stawiania swoich warunków. A co do ceny sukcesu i porażki, dość często zdarza mi się o tym mówić. Cena tego pierwszego jest znacznie niższa, niż ta, którą płaci się żyjąc w poczuciu klęski. Pisząc o klęsce, mam na myśli nie podjęcie żadnego działania w celu zmiany tego, co nam nie odpowiada.