Dostarczany za pomocą poczty elektronicznej, do subskrybentów newsletter, którego pierwsze wydanie nasi Klubowicze otrzymali pod koniec października 2006 roku.
Wraz z upływem czasu, zmieniała się jego grafika.
Dostarczany za pomocą poczty elektronicznej, do subskrybentów newsletter, którego pierwsze wydanie nasi Klubowicze otrzymali pod koniec października 2006 roku.
Wraz z upływem czasu, zmieniała się jego grafika.
By continuing to use the site, you agree to the use of cookies. more information
The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.
Witam Pani Dorociu,
dawno nie odzywałam się, bo czas mi jakoś ucieka nazbyt szybko. Teraz dni coraz krótsze, szybko robi się ciemno, a ja to jestem taką istotą, że jak ciemno, to muszę do domu ;)).
Jestem w trakcie czytania świetnej książki, którą serdecznie polecam pt „Moc pozytywnego myślenia”. To tak w nawiązaniu do ostatniej publikacji w „Nie- codzienniku”.
Pozdrawiam gorąco w ten zimny czas. Teraz w Gdańsku – 10 st.
Dorota
Dorotko, nie mogę sie powstrzymać, żeby nie szepnąć słówka na temat Twojego, dzisiejszego wydania Nie-codziennika.
Rzeczywiście coś w tym jest..Od paru tygodni, każdego dnia gdy leżę już w łóżku,dziękuję Bogu za każdy dzień. Nieważne jaki był i wiesz jest naprawdę lepiej i łatwiej. Każde przykre zdarzenie odbieram jak cenną lekcję, nie jak porażkę.
Najlepszym preparatem na poprawę humoru i samopoczucia jest dla mnie oczywiście Noni!
Pozdrawiam ciepło Małgosia
Droga Pani Dorotko,
Serdecznie dziękuję za tak szybką reakcje – jest mi niezmiernie miło i raz jeszcze serdeczne podziękowania za zainteresowanie i porady – mam podobne zdanie na wiele spraw nie tylko medycznych jak Pani.
Pozdrawiam serdecznie- do następnego kontaktu – wdzięczna Ewa Z.
Dorotko
To chyba najpiekniejsza, najlepsza Twoja publikacja!
Ściskam mocno,
„przebywająca również na życiowym zakręcie Małgosia”:)
Dorotko,
W odniesieniu do artykułu „O substytucie suplementu na życiowy pesymizm”
z praktyki Ci powiem, że wystarczy nawet małe marzenie, a już pacjenci czy uczniowie odżywiają jak kwiaty na wiosnę.
Pozdrawiam
Kasia
Droga Dorotko!
Bardzo dziękuje za niezbędne informacje. Duużo czytam (zarówno polskie i holenderskie publikacje)ale nie mam doswiadczenia w tak precyzyjnym dobieraniu suplementow.
Wierzę, że się uda. Nie raz już się nam udało;)
Dziekuje za to, że jesteś taka jaka jesteś!
Marta
Serdecznie witam Pani Dorotko!
Bardzo miło czytało się relację p. Danusi.
Renata M. z Białogardu
Pani Dorotko!!!
Mamy piękne lato tej jesieni! prawda?
Bardzo podoba mi się niecodziennik.Pisze Pani takim lekkim słowem i napełnia radością.Dziękuję!
Pozdrawiam!!!
Kasia M. z Piły
NO, Kochana TY to umiesz podnieść na duchu. Już mi lżej, że nie muszę się katować na aerobiku, a wystarczy codzienny rower z moim przyjacielem.
Ania
Aniu,
Jak nietrudno się (zarówno z treści wczorajszego artykułu, jak i mojego wyglądu) domyślić, sama mąk związanych z wszelkimi ćwiczeniami po prostu nie znoszę. Wiele lat temu usiłowałam spojrzeć na kwestię okiem odrobinę łaskawszym, ale nic z tego nie wyszło. Kiedy już znalazłam rodzaj ćwiczeń, który może by i mi nawet odpowiadał, jedna z uczestniczek uparła się na przyprowadzanie na zajęcia … pieska. Ten z kolei zawziął się, żeby koniecznie z każdą z ćwiczących (oczywiście w trakcie zmagań) dobrze się zaznajomić. Absolutnie nie mam nic przeciwko czworonożnym przyjaciołom, ale niekoniecznie uważam, że sala gimnastyczna to miejsce dla nich najwłaściwsze.
Zresztą, dawno temu postanowiłam sobie, że po czterdziestce będę już robić tylko to, co mnie interesuje, cieszy, co uważam za ważne, czego rzeczywiście chcę, a nie to, co wypada, bądź podoba się komuś, a nie mnie.
Jasne, że dobrze jest świetnie wyglądać, ale tak się składa, że stanie przed lustrem nigdy treścią mojego życia nie było i pewnie już nie będzie.
W wieku lat 38, przewidując (słusznie zresztą), że nie wróci moja dawna miłość do zawodu, odeszłam z etatu. Dałam sobie czas na przygotowanie się do momentu, kiedy nadejdzie ta magiczna granica wieku. Skoro stać mnie było na podjęcie takiej decyzji, na pewno nie będę wyciskać z siebie potu, bo to jest trendy. Nic z tych rzeczy !
W kwestii ruchu dla zdrowia, zadowalam się długimi spacerami i jazdą na rowerze. Jeśli chodzi o trening wytrzymałościowy, o którym mowa w ostatnim wydaniu Nie – Codziennika, to trochę za mało, więc bardziej przyłożę się do wycieczek rowerowych. Mam nadzieję, że mój organizm to dostrzeże i zechce się odwdzięczyć.
Jak widziałam podczas naszego ostatniego spotkania, wyglądasz ślicznie, więc przestań robić sobie jakiekolwiek wyrzuty. Biorąc pod uwagę, że płynie w Tobie krew grupy A, skup się na relaksie, a nie czymś, co nie sprawia Ci przyjemności.
Zdrówka, mnóstwo zdrówka życzę
Dorota
Witam Pani Dorotko,
Z chęcią i ciekawością czytam Pani nie codzienniki,jest coć w nich co zmusza do zadumy i refleksji:)
Dawno nie pisałam, za co przepraszam. Ale teraz to nadrobię. Nie pisałam, ale często o Pani myślałam i śledziłam to, co się u Pani dzieje.
Pozdrawiam
Jolanta Windloch
Proszę pozdrowić dziewczynki.
Acha ! Ślicznie Pani wygląda. :)
Pani Jolu,
Dziękuję za dobre, budujące słowa.
Przyznam, że to miłe zaskoczenie ponieważ w odróżnieniu od lat poprzednich kiedy korespondowałyśmy
bardzo często, ostatnio od strony Siedlec długo wiało ciszą. :)
Dorota M.
Dorotka, niby Kobieta to Pleć Słaba, ale Ty również dla mnie, zawodowca Jesteś Skarbnicą Talentów, Napoleon w Spódnicy od którego warto się wciąż uczyć, a oprócz zdrowego trybu życia, szczególnie pomagania ludziom jak mogą połączyć przyjemne z pożytecznym…:)
Czyń tak pracowicie i wciąż zmieniaj jak najdłużej, bo jak powiadasz: „Stała jest tylko zmiana…”
Pozdrawiam. Stefan- Zielarz-Kręgarz- Kolega z Dietetyki
Stefku,
Niedawno nazwałeś mnie Margaret Thatcher. Jako uzasadnienie, podałeś, żem (cytuję) Wizjonerka, Twarda, Zdecydowana, Konsekwentna, Silna. Teraz, doczekałam się miana Napoleona. Że w spódnicy ? Nie szkodzi !
Z tego, co wiem, przynajmniej jedno mnie z nim łączy. On też bał się kotów. :)
Pozdrowionka dla całej Twojej Familii.
Dorota
Nawiązując do dzisiejszego „niecodziennika” to często zastanawiałam się pić czy nie pić w trakcie jedzenia (serio, serio, jak mawia
Shrek…)
I proszę, już wiem – bardzo dziękuję za kolejną cenną wskazówkę.
Oczywiście mam na myśli herbatę lub wodę.
Dobranoc
Ola B. Pabianice
Pani Nie – Codziennik od jakiegoś czasu nie dociera do mnie. Szkoda, bo bardzo chciałabym go nadal otrzymywać. Bardzo lubię Pani artykuły, są niesamowicie intresujące, prawdziwe i bardzo wartościowe. Pani wiedza, informacje, porady niesamowicie pomagają w życiu codziennym. Już cieszę się na samą myśl, że Pani Nie-Codziennik mógłby do mnie wrócić. Bardzo dziękuję. Pozdrawiam. Barbara O. Tarnobrzeg
Witam Cię serdecznie,
chcę pogratulować Ci pomysłów,
to co robisz z pewnością rozwiąże wiele problemów
klubowiczom korzystającym z Twoich opracowań.
Prześlę dalej moim klubowiczom,
jestem ciekawa ilu skorzysta?
Ja na pewno będę korzystać,
sama nie mam ani talentu ani czasu,
więc dziękuję, że dajesz mi taką możliwość.
Pozdrawiam, miłego dnia Wiesia.
Pani Dorotko!
Zgadzam się z zupełności z Pani ostatnim (i nie tylko) Nieregularnikiem! Skojarzył mi się z niedawnym zdarzeniem. Byłam ostatnio na weekendzie ze znajomymi i tak się złożyło, że jeden z kolegów lubi gotować, więc nas żywiłJ Jako osoba, która nie znosi spędzać czasu w kuchni bardzo się ucieszyłam… niestety na próżno! Nie mogę się nadziwić co też ludzie jedzą!!! Tona mięsa, wszystko smażone w głębokim tłuszczu, panierowane, grilowane, gotują nawet marchewkę – jakby na surowo miała być trująca… Po obiedzie wszyscy „zalegali” tzn. spali bądź leżeli na leżakach, no ale jak tu nie odpoczywać po czymś tak wyczerpującym dla organizmu!:) Skutki weekendu odczuwałam do środy, czułam się okropnie zatruta. Jestem „surowojadkiem” – moje ulubione potrawy to świeże sałatki z warzyw i owoców, które przygotowuję z tego co akurat mam w domu. Myślę, że z 80% mojej diety to warzywa i owoce, reszta to chleb i sery;) a mięso to może ze 3% (niestety dzięki tej diecie mam problemy z utrzymaniem wagi… walczę o każdy dodatkowy kilogram..;) tak wiem, że niewiele osób ma z tym problem – zwykle jest odwrotnie) Dlatego – na wyjeździe mój organizm się zbuntował! Ale z przerażeniem przyjęłam fakt, że moi znajomi tak jedzą codziennie! Jak to możliwe że ich organizmy to wytrzymują?! Jestem pewna, że mój by tego długo nie wytrzymał!
Dlatego zgadzam się w zupełności – Bóg stworzył żywność, a kucharza… diabeł. Mam na co dzień możliwość obserwowania zachowań żywieniowych zwierząt. Taka moja obserwacja – konie oprócz tego, że jedzą na raz tylko jeden rodzaj pokarmu, oczywiście wszystko naturalne (głównie zielonka, siano, oprócz tego owies i marchew) ważne jest jak jedzą! Zajmuje im to strasznie dużo czasu, bo przegryzają każdy kęs, nie spieszą się i pobierają na raz bardzo małe porcje. Jeżeli koń dorwie się np. do worka z owsem i zje zbyt dużo na raz, może się to skończyć śmiercią. A przynajmniej kolką i interwencją weterynarza z podaniem środków rozkurczowych i sondą dożołądkową. To taka dygresja, ale czy nie warto zastanowić się nad tym, dlaczego zwierzęta tak rzadko chorują… i spróbować naśladować ich zachowania żywieniowe, skoro nasze (ludzkie) się nie sprawdzają…
PS. Przepraszam, że się tak długo nie odzywałam. Pozdrawiam serdecznie!
Ania R.
Droga Pani Krystyno,
Odpoczywać specjalnie podczas tych wakacji za bardzo nie będę. :)
Kilkudniowy relax był na samym ich wstępie.
Kiedy dziewczynki mają wolne od szkoły, chcę podgonić różne sprawy.
Cieszę się jednak bo praca będzie bardzo, bardzo twórcza.
Są pomysły, które od dawna kluły się w mojej głowie, a od pewnego czasu zaczęły nabierać coraz bardziej realnych kształtów.
Jedne z nich trzeba przelać na papier, inne podarować światu za pomocą słowa mówionego,
a jeszcze inne muszą zostać zrealizowane w postaci projektów internetowych.
Tak więc na brak zajęcia narzekać, nawet gdybym bardzo chciała, ani trochę nie będę. :)
W międzyczasie będzie jeszcze kilka krótkich wyjazdów, a na co dzień nasza oaza szczęścia w ukochanej Kobyłce,
bliskość lasu, rowery, gwiazdy oglądane nocą wprost z salonu (to przez cały rok) i inne drobne, ale autentycznie prawdziwe przyjemności.
Życząc zwolnienia tempa, umiejętności dystansowania się od zgiełku stolicy, jeszcze raz pięknie pozdrawiam
Dorota Madejska
Kochana Pani Dorotko,
Dziękuję za dzisiejszy Nie-Codziennik (był rano w poczcie J), za pozdrowienia, za słowa otuchy i za to że Pani jest. Od razu radośniejszy jest dzień i tydzień! Oazę szczęścia mam w Wyszkowie – gdzie mieszka Zosia, spędziłam u nich ostatnie 3 dni. To tylko 60 km od Warszawy.
Pozdrawiam gorąco i proszę odpocząć!
Krystyna
PS
A urlop dopiero za 3 tygodnie.
Dzień dobry,
Dorota bardzo mi się podoba dzisiejsze wydanie „Nie-codziennika”. Właśnie tak trzeba trafiać do ludzi…
Pozdrawiam słonecznie Gosia.
Bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuję za Pani pracę i zaangażowanie w ratowanie naszego zdrowia i życia. Pozdrawiam Państwa bardzo serdecznie jeszcze raz
Joanna K.
Droga Pani Krystyno,
Bardzo, ale to bardzo miłe są dzisiejsze Pani słowa. :)
Dużo ostatnio zmieniam, udoskonalam, modyfikuję.
A wszystko po to, by tak jak napisałam w dzisiejszym Nie – Codzienniku, każdy mój wierny Klubowicz odnosił znacznie więcej korzyści.
Przygotowuję jeszcze coś ekstra, tylko dla pań, ale o tym za niedługo.
Trwają już wstępne prace nad nowym projektem.
Mam nadzieję, że będzie to moja duma, a dla Klubowiczek sama przyjemność. :)
Serdeczności łączę
Dorota Madejska
Zosieńka przeurocza !!!
Witam Pani Dorotko,
Nie odzywałam się dość długo. Właśnie z ogromną radością zapisałam się na kolejny, wychodzący spod Pani pióra, biuletyn „Z polskiego na nasze”. To wielka radość dla mnie móc czytać wszystkie Państwa publikacje, są takie ciepłe, mądre i takie…. adresowane tylko do mnie :)
Kiedy w poniedziałek włączam pocztę i nie ma tam nic od Pani, to tak trochę smutno. Cieszę się, że mogę je otrzymywać.
Proszę przyjąć ode mnie życzenia zdrowia i sił do dalszej pracy dla wszystkich klubowiczów. Z niecierpliwością czekam na wszystko co tylko Pani napisze.
A w załączeniu przesyłam zdjęcie mojej ukochanej Zosieńki, zrobione w przedszkolu w dniu jej drugich urodzin.
Z pozdrowieniami Krystyna A. z Warszawy
Pani Krystyno,
Wróciliśmy wczoraj z Chorwacji.
Przyznam, że 1600 km w jedną stronę relaksem nie było.
Na pisanie ochoty nie miałam, ale kiedy pomyślałam, że w poniedziałek rano zajrzy Pani do poczty,
a wiadomości ode mnie w niej nie zastanie i Pani będzie „tak trochę smutno”, nie bacząc na efekty trudów podróży, zasiadłam do pisania.
Tak więc, dzisiejsze wydanie Nie – Codziennika, czytelnicy zawdzięczają nie mnie, ale Pani. :)
Mnóstwo serdeczności łączę
Dorota Madejska
PS
Mam nadzieję, że również w stolicy ma Pani swoje oazy szczęścia. :)
Są ludzie, którzy z wdzięcznością przyjmują serdeczność innych – i Pani do tych należy (ja także i mój wnuczek, dla ktorego aż chce mi się poświęcać). Fajnie, że tak jest.
Dlatego też cieszę się, że Pani się cieszy na nowe lokum, bo ono pasuje do ekologicznych ludzi.
Z uszanowaniem – Barbara
Artykuł jak zwykle ciekawy i jak zwykle porusza ważny temat. Wiesz ja lubię czytać Twoje teksty głównie dlatego, że w niecodzienny sposób poruszasz bardzo ważne, ale też zwykłe, codzienne sprawy. Jesteś doskonałym obserwatorem codzienności i mam wrażenie, że to co piszesz wynika w dużej mierze z potrzeby podzielenia się z innymi swoimi spostrzeżeniami na temat, który akurat Cie poruszył. Twoje maile są okazją do zatrzymania się na moment i zastanowienia nad sprawami, z którymi mamy do czynienia codziennie, ale żyjąc w ciągłym biegu nie starcza czasu na refleksje.
A swoją drogą akurat jak dostałam wiadomość od Ciebie byłam w trakcie wkładania na stronę
artykułu o odmładzaniu. Piszę tam równiez o tym jak ważna dla naszej młodości jest umiejętność wybaczania i o tym, że jedną z najważniejszych przyczyn starzenia jest chowanie w sobie urazy.
Jeśli zaś chodzi o temat, to myślę, że to o czym piszesz to jednak w dużej mierze jest jeszcze nasze postkomunistyczne wiano. Propagada komunistyczna była przecież znacznie silniejsza niż głos etyki w demokratycznym kraju. Kolejne pokolenia wyrastały w otoczeniu wszechobecnego strachu i zawiści. Zresztą wśród nas żyją przecież jeszcze byli komuniści i ich ofiary. My nadal nie rozumiemy, że to, że nasz sąsiad coś posiada nie oznacza wcale, że ty będziesz miał mniej, bo dla ciebie zabraknie.
Więc pisz kobieto o tym jak najczęściej a będziesz miała swój udział w kreowaniu szczęścia i sukcesu Polaków.
Witaj Dorotko! Nadal mieszkam,ucze sie i pracuje w Holandii ;) Zdrowie pozwala mi na cieszenie sie zyciem ale nie pozwala na prace fuul-time.Widze znaczna poprawe odkad stosuje Q enzym,(leki na serce odstawilam calkowicie)i inne suplementy! W trudniejszych momentach biore paraprotex -bo pomaga mi bardzo ,kiedy kolacze mi serducho-dziwne ale prawdziwe! Niestety czesto czuje sie zmeczona …Nieodkryta jest do konca przyczyna mojego kryzysu zdrowotnego sprzed dwóch lat i tego konsekwencji.Poziom witaminy D jest tutaj okreslony jako bardzo niski,inni” naturalni '”specjalisci uznaja ze borelioza gdzies we mnie siedzi.Na tyle cicho ze nowe objawy nie dolaczaja sie juz do obecnych-dzieki bogu!;) Nadal jestem wiernym czytelnikiem Twoich artykulow ktore otwieraja mi oczy na pewne sprawy! Dziekuje ! Zycze Tobie milej ,spokojnej niedzieli!
Pani Doroto,
bardzo mi miło otrzymywać od Pani korespondencję. Dziś, kiedy wróciłam do dawnej formy bardzo miło wspominam Pani profesjonalną pomoc, która pomogła mi stanąć na nogi w trudnych chwilach.
Pozdrawiam serdecznie
Elzbieta Z. z Krakowa
Pani Dorotko,
jak zwykle udana publikacja. Lekka, miła…… i zrozumiała.
Jestem żywym tego dowodem, jak KoenzymQ10 działa korzystnie. I choć tego wirtualnie nie widać mogę zapewnić wszystkich klubowiczów, że tak ten, jak i inne preparaty przynoszą nie tylko oczekiwane rezultaty, ale coś czego nawet trudno było się spodziewać. Moje pierwsze spotkanie z Calivitą odbyło się za Pani pośrednictwem i oczywiście wirtualnie.
Wtedy to przedstawiając Pani swoje dolegliwosci prosiłam o „coś odpowiedniego”.
Pani przesyłała mi sympatyczną wiadomość zatytułowaną ” Szycie na miarę” .
Można więc powiedzieć, że swoje zdrowie utrzymuje dzięki Pani jakże trafionym zaleceniom, i suplementom Calivity.
Prawda jest jednak, że tak jak w większości spraw tak i w tym przypadku cuda się nie zdarzają ale systematyczna suplementacja nie tylko przywraca organizmowi równowagę, ale też uzdrawia go.
Ja, jak wspomniałam jestem tego przykładem. Moje kolano ( narazie jedno na szczęście) jest ( a mam nadzieje, że raczej było) w opłakanym stanie. Rezonans i opis: całkowity brak chrząstki stawowej.
No, cóż medycyna uznała, że na „wymianę” stawu kolanowego jestem jeszcze za młoda. No, choć na coś jeszcze jestem zbyt młoda :)))
Pocieszenie tak wesołe, jak i gorzkie.
I co dalej. Mazi nie ma, kolano puchnie, staw boli i nawet z kijkami już nie mogę chodzić.
Jeden z wielu lekarzy, których nawiedziłam ( ten do którego mam względne zaufanie) znając historię kolanek babci i mamy powiedział, że proponuje mi zastrzyki w staw .
Nie odrzuciłam tej koncepcji ale postanowiłam jeszcze zaczekać i póki co sprawdzić inne możliowści naprawy kolana.
Wtedy to łykając kolejne tabletki m.in. koenzymu Q10 przypomniałam sobie, że może Calivita „coś ma”. Nie zaszkodzi a może pomoże. Na injekcje zawsze przyjdzie czas. Najpierw zamówiłam SharkAid a potem jeszcze Ioint ProteX Forte.
Gdyby mi kto powiedział, że taki będzie efekt brania tych tabletek, nie uwierzyłabym. Odkąd biorę kolano coraz mnie :puchnie, boli, chrzęści.!!!!! Mogę uklęknąć ( no nie na długo ale jednak). Schodzę i wchodzę po schodach naprzemienne !!!!
Mam nadzieje, że niedługo znów pójdę z kijkami.
Niech ta moja opowiesć,choć nie tak porównawczo napisana, jak Pani będzie dla Pani, Droga Dorotko, wyrazem moich podziękowań za solidność, uczciwość i rzetelność wobec Pani „pacjentów ” takich, jak ja.
Z wyrazami szacunku i ogromnej sympatii.
DP
(…) Jeszcze jedno pani Doroto, przeczytałam ostatni artykuł.
Podobnie uważam, że wiedza aby dotarła i została zrozumiana powinna być przekazana w obrazowy sposób, a skojarzenia są tu nieodzowne. Myślę, że nie tylko ja jestem wdzięczna za pani pracę.
Pozdrawiam
Violetta N.
Droga Pani Dorotko,
bardzo długo milczałam, bo różne zawirowania życiowe nie pozwolały mi na normalność.Nie oznacza to jednak,że nie czytałam Pani artykułów w Nie- codzienniku, czy też zapomniałam o Pani :)). Jak zwykle, a właściwie, jak zawsze lektura Pani artykułów wciąga, na szczęście bezpiecznie i skutecznie :).
Skutecznie, bo tak na codzień, zagonieni (zawsze) ważniejszymi sprawami od własnego zdrowia, zapominamy o tym, że powinniśmy zadbać o nasze zdrowie, póki je mamy.
I to nie tylko zdrowie fizyczne, ale i psychiczne. Niektórzy nazywają to drugie kondycją. Nie zależnie od nazwy ważne jest, to aby pamiętać,że nic nie jest nam dane na zawsze.
I TO JEST TO SEDNO. I NA TYM POLEGA WŁASNIE OWA SKUTECZNOŚĆ PANI ARTYKUŁÓW.
Bo, jak człek tak siądzie przy kopmie ( teraz tak właśnie Polacy nazywają to urządzenie za pomocą ,którego porozumiewam się z Panią), by sprawdzić pocztę i przeczyta te mądre słowa, to przychodzi refleksja.
Czas leci coraz szybciej, nawet młodzi ludzie to zauważają. Kiedy więc znajdę chwilę dla siebie i, czy wogóle ją znajdę? Czy chcę ją znaleźć?
Ja to już wiem. Ten czas jest potrzebny, tak dla zdrowia psychicznego, ja i fizycznego. Mówią ” w zdrowym ciele , zdrowy duch”. Ale dziś, kiedy jesteśmy przytłaczani zmieniającym się w szybkim tempie światem, to powiedzenie jest jeszcze bardziej aktualne.
Jak zwykle rozpisałam się ale tym razem jest to uzasadnione długim milczeniem :)
Tak więc, jak powiedziałam staram zadbać o swoje zdrowie i kondycję.
Dla tego pierwszego zamawiam produkty Calivity :)) a dla drugiego, oprócz chodzenia na nordic walking, kupiłam jeszcze piłkę rehabilitacyjną do ćwiczeń. Rewelacja, polecam gorąco.
Ćwiczenia na piłce, to lepsza praca większej ilości mięśni, i prawdziwa przyjemność. Zrobienia np. takich brzuszków, to już wysiłek spory, bo trzeba się dodatkowo utrzymać na piłce podczas ich robienia. Polecam.
A wracajac do moich zdrowotnych rozważań, to mam pytanie, czy mogę zamówić u Pani Probio Balance. Zagłądałam na stronę z produktami, bo chce zamówić także inne, ale tam nie było tego.
Pozdrawiam serdecznie i czekam niecierpliwie na odpowiedź.
Dorota P.
P.S. Nie szczepiłam się , bo mam swoje zdanie na ten temat i chore mocno stawy. Ale własnie dzieki Virago i czosnkowi, przy pierwszych, lekkich objawach zaziębienia, wygoniłam paskudztwo. I jak poszło, tak nie wróciło.
Czosek zażywam codziennie , po 3 tabl. od połowy września. No i Noni, ale tutaj będę szczera nie jestem taka regularna.
Raz jeszcze pozdrawiam.
DP
Kochana Dorotko, czytam każdy Twój nieregularny codziennik. Czytałam o ADHD a że byłam ostatnio w Warszawie na konferencji dotyczacej ADHD tym bardziej mnie to zainteresowało. Muszę jednak przyznać,że to co dzisiaj przeczytałam zrobiło na mnie duze wrazenie. Dzieki rhodiolinowi tak jak Ci mówiłam ostatnio nabrałam dystansu przede wszystkim do spraw zawodowych. Jestem spokojniejsza , nie podnoszę głosu na najbliższych po powrocie z pracy. Zaczęłam nadrabiać zaległosci czytelnicze.
Podpisuję się obiema rękami pod tym co dzisiaj przeczytałam a co wyszło spod Twojego pióra. O przejawy życzliwosci w stosunku do swoich najbliższy pytam czesto rodziców. Wyobraź sobie, że mają duży problem ze sprecyzowaniem kiedy i za co pochwalili swoje dziecko-wymagają ,karają a tym czasem to pochwały i życzliwość mają tak wielkie znaczenie w budowaniu poczucia własnej wartości i pozytywnych relacji międzyludzkich. Bardzo serdecznie dziękuję i pozdrawiam.
Pani Doroto,
chciałabym przypomnieć Pani moją osobę i to, że zawsze myślę o Pani z ogromną wdziecznością. Pomogła mi Pani w bardzo krytycznym momencie mojego życia.
Ja już wróciłam do równowagi – nie wiem czy wówczas był to czas skumulowanych problemów życiowo – zdrowotnych, czy depresja, menopauza – wszystko jedno. Pomogła mi Pani i jestem nieskonczenie za to wdzięczna.
Sama zajmuję się m.in pomaganiem innym osobom, tym bardziej wiem, jak istotny jest czasem przekaz, że praca i wysiłek nie idzie na marne.
Muszę jeszcze dodać, że to, że wspierała mnie Pani swoimi mejlami i dobrym w nich słowem było chyba ważniejsze niz suplementy, ktorymi wtedy się poratowałam.
Pozdrawiam serdecznie
Elżbieta Z. z Krakowa
Witam Pani Doroto!Dlugi czas mnie nie było.Ale nie oznacza to ,ze przestałam interesowac się suplementami diety.Nadmiar pracy i obowiązków i tak jak Pani napisała -efekty małe.
Dziękuję za radę, wskazówki.
Moje bóle kręgosłupa ustały –
Noni -mój przyjaciel. Postawił mnie na nogi.Jaka radość poruszać się bez bólu.
Jeśli chodzi o guzki ,o których pisałam- po Noni jeden znikł.Od tygodnia stosuję triple-Potency- już jest efekt.Następny się zmniejszył.
Dziękuję za otrzymywana prasę- Nawigator – super . Z ciekawością przeczytałam o Pani i Pani męza drodze do sukcesu.Zresztą Pani lekość pisania powoduje,że z przyjemnoscią się czyta każda informację , Nie-codziennik i oczywiscie Nawigator.
Witam Pani Dorociu,
Nie -codziennik ,jak zwykle niecodzienny, :))
Przyznam, że właśnie Pani Nie – Codziennik sprawił, że dyscyplinuje się. I może to brzmi zabawnie ale ostatnie dni, a ściślej noce kładę się spać wcześniej niż poprzednio, bo o 1 h.
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Dorota Pich
P.S. Od wczoraj piję Chlorofilinę, a od dziś piję także mój mąż. Wierzyć się nie chce, dał się namówić !!!
Witam Pani Dorociu,
ten ostatni artykuł w Nie- codzienniku, to dla mnie, ku przypomnieniu :-))
Tak, to mój grzech zaniedbania.I choć świadomość w tej sprawie coraz większa, to …..jakoś mi „nie wychodzi” kłaść się wcześniej. Prawda jednak jest to absolutna, że sen a zwłaszcza dla tej grupy krwi – A, jest jak powietrze. Niezbędny do właściwego funkcjonowania. I można by dużo dywagować w tej sprawie ale gdy w lutym byłam na tygodniowym urlopie w górach i chcąc, niechcąc z nudów ( bo wszystko już wyczytałam za dnia, aż oczy bolały) kładłam się o północy, to jakby gęba była młodsza.
A i łatwiej wstawało się rano.
No ,coż teraz jest 23.16 więc może dziś ( lub od dziś) uda się wprowadzić dyscyplinę w tej sparwie.
Chlorofilinę zażywałam z Pani zalecenia rok temu. Brałam wprawdzie, jak na raz zbyt duże dawki ale czułam, jak się odświeżam. Jak wychodzi ze mnie, to całe nagromadzone świństwo. Jak czuje się lżejsza i z wyraźną ochotą do życia. Prawda jest taka, że mój organizm ma łatwość zatruwania się. I choć na ogół uważam na to co jem, bo przez lata obserwowania swojego organizmu „nauczyła się go”, to i tak z łatwością ponad przeciętną ( tak myślę) potrafi on się „zablokować”. Grupa A tak ma i już.
Pozdrawiam najserdeczniej
Dorota Pich
Witaj Dorotko…
Wiele czasu upłyneło od ostatniego pisania do Ciebie…
Pomyslałaś że zapomniałam o Tobie, nic z tych rzeczy :) kazdego e-maila
od Ciebie czytam od deski do deski..czerpiąc wiedzę z zapałem.
(…)
Pozdrawiam serdecznie
Dorota 18 grudnia 2008
Dziękuję bardzo za tak piękne życzenia..
Z mojej strony – naprzeciw ich mądrości – każde, pewnie nawet najserdeczniejsze słowo, wyda się zbyt banalne..
Albo i nie..
W każdym razie, z serca życzę wszystkiego najwspanialszego, jeśli tylko ma to związek ze spełnieniem Pani marzeń :) Pozdrawiamy
Dorota, Marek, Michał i Daria (szósty m-c prenatalny) :))
Pani Dorotko,
jak zwykle mądrze, wspaniale, optymistycznie i ……. radośnie. Nic dodać, nic ująć.
Ja również życzę Pani i Pani bliskim aby ten świąteczny czas pełen wesołości pozwolił Wam
także odpocząć w rodzinnej atmosferze nowego miejsca świętowania.
Może w wigilijną noc przyjdą pod Wasze okna jakieś zwierzęta i powiedzą Wam coś ważnego, w tę jedną, jedyną Świętą Noc.
A więc marząc sobie o tym co przyniesie jutro,
pamiętając, że każdy dzień jest nowym początkiem świętujcie radośnie w ten bożonarodzeniowy czas.
Najserdeczniej tego Wam życzy rodzina P.
Dziękuję Pani Dorotko za wskazówki.
Nie zajmując więcej czasu życzę miłego pobytu za oceanem i szczęśliwego powrotu do Polski, jest nam Pani tutaj bardzo potrzebna!
Z wyrazami szacunku
Magda D.
Pani Doroto,
widzę z ostatniego newslettera, że chyba była Pani w Krakowie na imprezie Calivity.
Pozdrawiam Panią serdecznie – zawsze mysle o Pani z wielka wdzięcznością – podała mi Pani rękę w bardzo trudnej życiowej mojej sytuacji.
Po moich dolegliwoścach na wiosnę nie ma już (prawie) śladu – chyba nawet bez tego prawie.
Wróciła mi energia do pracy i życia. Nie potrzebuje juz tylu środków wspierających.(…)
Wszystkiego dobrego, ma Pani w Krakowie całkiem dobrze stojącą na nogach wdzięczną „pacjentkę”
Oj, warto Pani Dorociu. Ja, choć od niedawna, ale jestem wiernym czytelnikiem Nie -Codziennika.
Lekkość pióra, istota problematyki, a także wyraz artystyczny przejawiający się w tym, że każdy czytelnik cieszy się, że Pani Dorotka do Niego znów napisała.
Do Niego i dla Niego. Ciepło, serdecznie, życzliwie. Dziękuję i gorąco pozdrawiam
Witam,
Tak, przyznaję rację, że szkoda by było, gdyby Pani przestała pisać Nie-Codzienniki :) Niby nie ma w nich ogromu wiadomości, ale te, które są, przedstawia Pani w bardzo czytelny sposób.
Trafia bez problemu do czytelników takich jak ja :)
Również od siebie dziękuję za to, że coś takiego powstaje :) Pozdrawiam
Gratuluję 100 wydania i miłego pobytu w USA. Pozdrawiam
Dorotko, dziękuję Ci za Twoje cotygodniowe wiadomości,
zawsze z ciekawością je czytam.
Bardzo, bardzo Cię podziwiam za Twoje DZIAŁANIE!!!
i niezwykłe kreowanie :)
Życzę Wam wielu cudownych przygód za oceanem!
Serdecznie pozdrawiam !
Świetna historia – bardzo mi się podobała :-)
pozdrawiam
Witam Pani Dorotko :o)
Prawdziwy ten tekst muszę przyznać. Niestety większość ludzi gdy tłumaczę mojej córeczce dlaczego nie kupię jej cukierków nad wymiar kolorowych w ślicznym misiowym pojemniczku ze ślicznym uśmieszkiem patrzy na mnie ze skrzywieniem. Myślą pewnie: co za matka, nie chce kupić cukiereczków za 50 groszy…. Takich spojrzeń ludzi jest wiele. Mam jednak nadzieję, że jak za rok lub dwa lata (nie wiadomo na czym stanie ustawa o szkolnictwie) pójdzie córeczka do I klasy szkoły podstawowej i zobaczy sklepik szkolny to kupi sobie jakiś owoc zamiast chipsów. Liczę na to :o) (…)
Witam Pani Dorotko,
Z przyjemnością, jak zwykle przeczytałam ostatni Nie-codziennik.
Ma Pani nie tylko dar obserwacji ale i pisania, a to w dzisiejszych czasach rzadkość.
(…) Pozdrawiam
Dorota, dzięki Ci, aż mi łezki poleciały, jesteś kochana !
(…) Jeszcze raz dziękuję za te słowa niosące dobrą energię.
Witam serdecznie. Po przeczytaniu ostatniej wiadomości potwiedzam Pani słowa Pani Dorotko ,im więcej lat przybywa CaliVita tym my stajemy się młodsi duchem i ciałem. Mój przykład – w wieku 54 lat odważyłam się pójść i zrobić prawo jazdy.Jestem na etapie szesnastej godziny jazdy.Jeżdżę coraz pewniej i na luzie bezstresowo. Nikt kto nie zna mojego wieku nie wierzy mi, że mam już tyle lat. Na bieżąco przyjmuję lecytyne,coenzym ,witaminę C,wapno z magnezem oraz z uwagi na moje lata menopauzal(który polecam wszystkim paniom,jest rewelacyjny).Tak że to działa ! Serdeczne pozdrowienia. Anna Macioszek
Po przeczytaniu ostatniego wydania NIe – Codziennika potwierdzam Pani słowa, Pani Dorotko.
Im więcej lat ma CaliVita, tym my stajemy się młodsi, duchem i ciałem.
Mój przykład: w wieku 54 lat odważyłam się robić prawo jazdy. Jestem na etapie szesnastej godziny. Jeżdżę coraz pewniej, na luzie, bezstresowo.
Osoby nie znające mojego wieku nie wierzą, że mam już tyle lat.
Na bieżąco przyjmuję lecytyne, coenzym, witaminę C, wapno z magnezem oraz z uwagi na moje lata menopauzal (który polecam wszystkim Paniom, ,jest rewelacyjny).
Także to działa. :) Serdeczne pozdrowienia.
Wiesz co ? Jesteś doskonała ! Super list. Dobrze, że Ciebie mam !!!!!!