Za nami kolejna zagraniczna podróż z CaliVitą. Jeśli dobrze rachuję, w naszym przypadku to już 27. Wzorem ubiegłego roku, na okoliczność jubileuszowego świętowania postanowiliśmy zobaczyć następny kawałeczek europejskiego świata.
Szwecja, Sztokholm – niby blisko, a obyczaje zupełnie odmienne od naszych. Choćby świeczka zapalana w momencie, gdy do domu wchodzi gość. Jej dogasający płomień, to sygnał, że czas żegnać gospodarzy. A kolor? Też ma znaczenie. Konkretny, sugeruje ile kwadransów mamy do wykorzystania. No a te minimalne różnice w dochodach! Szwed nie powinien okazywać sąsiadowi, że stać go na więcej. A skoro tak, nie ma go co rozpieszczać wysokimi zarobkami. Na straży „równouprawnienia” w tym względzie stoją stosowne organizacje. Szwedzi nie obnoszą się ze swoim bogactwem. Ubiorem też specjalnie się nie różnią. Ma być miękko, luźno, praktycznie i nade wszystko wygodnie. A plama, biały kołnierzyk nie całkiem biały, nie wypastowane buty? Przecież to tylko ubranie! Grunt to nie rzucać się w oczy. Głęboki dekolt, szpilki, czerwona szminka? To nie w Szwecji! Tutaj kobieta nie prowokuje swoją kobiecością. Również służbowy strój (poza bankami) praktycznie nie funkcjonuje. Obowiązujący jest przede wszystkim …luz. Nawet hierarchia w organizacji pracy jest tu niemal niezauważalna. Biura przeważnie nie mają ścianek działowych. Dyrektorzy raczej nie chowają się za zamkniętymi drzwiami gabinetów a pracodawcy dokładają wszelkich starań, by w firmach panowała jak najlepsza atmosfera.
Z pewnością nie bez znaczenia jest fakt, że przez wiele miesięcy brakuje tu słońca. Mawia się nawet, że Szwecję zamieszkują dwa plemiona: Szwedzi Zimowi i Szwedzi Letni, między którymi nie ma żadnego pokrewieństwa.
Różnic między naszymi krajami i narodami jest naprawdę dużo. W języku szwedzkim jest wyraz na polski właściwie nieprzetłumaczalny. To lagom. Oznacza on u nas mało popularny, a dla nich bardzo typowy stosunek do rzeczywistości, czyli wszystko z umiarem.
PS
28. cel podróży, to Madryt. Tam też nas jeszcze nie było. :)