Chyba niemal każda osoba inicjująca swoje mlm-owe przedsięwzięcie, prowadzona lepiej czy gorzej, słyszała o tym, że nijak tego biznesu zbudować nie zdoła, jeśli nie postawi sobie celu. No i najczęściej nie mając pojęcia jak się do tego zabrać stawiają ludziska te cele, no i usiłują marzyć, bo przecież dowiedzieli się, że bez tego ani rusz. Efekty takich poczynań bywają różne, niekoniecznie satysfakcjonujące.
Nasz, kolejny z przewidzianych na ten rok, sobotni warsztat, poświęcony był nie tyle stawianiu celów, co właściwie przygotowaniu się do ich wyznaczania. Przez kilka godzin wchodziliśmy w kwestie, nad którymi zwykle się nie zastanawiamy. Żyjemy zbyt szybko i zbyt często, to, co naprawdę ważne, odkładamy do zrobienia dopiero za czas jakiś.
Tak więc miniona sobota była takim zatrzymaniem nad tym co rzeczywiście jest dla nas prawdziwie istotne. Mam nadzieję, że niemal każdy wyszedł z tego spotkania przynajmniej odrobinę odmieniony, chociażby dlatego, że sięgnął do znacznie głębszych pokładów niż się tego spodziewał przed przekroczeniem progu sali szkoleniowej.
Uczestników warsztatu zapraszam do podzielenia się przemyśleniami związanymi z tym, co wydarzyło się 11 czerwca. Każda impresja mile widziana. :)
Żeby łatwiej było wrócić do atmosfery i tego, nad czym pracowaliśmy,
mała zdjęciowa retrospekcja …
Dorotko,
Bardzo lubię szczecińskie szkolenia.
Nie sądziłam, że jeszcze będę się uczyła i to z mojego wyboru.
Ale mówi się, że na naukę nigdy nie jest za późno a na dodatek
korzystam z wiedzy najlepszych.
Pozdrawiam Barbara
Basiu, bardzo miło mi, że chętnie przyjeżdżasz do Szczecina.
Jak do tej pory, byłaś na każdym warsztacie.
Gratuluję! Tym bardziej Cię podziwiam, że wcale nie masz najbliżej.
Masz rację, że na naukę zawsze jest właściwa pora.
A co do wyborów… To z nich składa się nasze życie. Dlatego tak ważne jest by były właściwe.
Wspaniale, że wybierasz to, co sprawia Ci przyjemność.
Tego, co napisałam Ci dziś w mailu, tu z wiadomych względów nie powtórzę, niemniej jednak mam nadzieję, że wiesz, iż Cię podziwiam.
Tak trzymaj. Wierzę, że przy mojej i naszej pomocy zbudujesz coś naprawdę wspaniałego.
Od sobotniego spotkania minęło 10 dni, a dla mnie to tak,jakby to było wczoraj.
Zgadzam się z Jadzią w 100%. Dla mnie te warsztaty też były najważniejsze, najbardziej inspirujące.
Kolejne zagadnienia-ćwiczenia od samego początku zmuszały mnie do głębokich przemyśleń. Jak wykorzystałam czas, który tak szybko pędzi i jak go jeszcze wykorzystam? Co jest dla mnie najważniejsze, a co mniej ważne i jak to zrobić, żeby zastosować odpowiednią kolejność?
Już nie raz wyznaczałam sobie cele, planowałam, ale jakoś nie mogło się realizować? No, bo ważniejsze były te inne sprawy, oczywiście mniej ważne i zabrakło czasu na główne cele.
Pokazało to już pierwsze ćwiczenie. Te 52 cukierki (wspaniałe, duże czekoladowe, zjadłam kilka chociaż jestem na diecie oczyszczającej organizm), to 52 tygodnie, a jednocześnie 1 cały rok. Dużo, czy mało? bardzo szybko mija. Jak będzie za 5 lat? Co chciałabym usłyszeć jak…..uczestnicy spotkania wiedzą o czym piszę. :)
To było najważniejsze. Przygotowanie się do wyznaczonego celu to tak, jak przygotowanie się do podróży.
Dokąd ?
Jaką trasą ?
Z kim ?
Do tej pory to była podróż bez przygotowania. Owszem cel był, ale jaka trasa? Kto miał mi towarzyszyć?
Na część pytań otrzymałam odpowiedź, bardzo istotną, a na część muszę sobie sama odpowiedzieć.
Wiem na pewno, że czas podczas tego warsztatu, to najlepiej zainwestowany czas. Wiedza i bardzo pozytywna energia od wszystkich uczestników. :)
Już wiem, że tych dni od warsztatu nie zmarnowałam. Był czas dla rodziny, spotkanie biznesowe i towarzyskie.:)
Dorotko, WIELKI SZACUN DLA CIEBIE !!! :) :) :)
Pozdrawiam też wszystkich uczestników warsztatu.
Danusia
Danusiu, bardzo to wszystko ważne co napisałaś.
Czuję ogromną satysfakcję kiedy po zajęciach warsztatowych czy webinarze, uczestnicy samodzielnie dochodzą do tego co w ich dotychczasowym działaniu było nie tak. 52 to na pewno liczba, którą warto zapamiętać. Na pewno nie raz będziemy jeszcze wracać do tego, co wydarzyło się podczas tego spotkania.
Tymczasem najpiękniej Cię pozdrawiam i do zobaczenia już w piątek
Ostatnie warsztaty były dla mnie najbardziej owocne (nie ujmując innym). A to dlatego, że dotarłam do źródła skąd się brały moje jakieś dziwne blokady. Bardzo dobre i bardzo mocne ćwiczenia, które dotarły i poruszyły najgłębsze zakamarki mojej duszy. Wielkie dzięki i ogromne słowa uznania dla Doroty.
Pozdrawiam wszystkich Jadzia
Jadziu, jeśli stało się tak, jak piszesz, warto było to zrobić.
Zidentyfikowanie źródła problemu to już połowa sukcesu.
Teraz pozostaje działanie.
Pozdrawiam najpiękniej
Dorotko, Darku,
fajnie na tych Waszych warsztatach:)
Jak tu można do Was nie przyjechać? Tyle przygód. Kiedyś z Kamilą napiszemy książkę, jak to było z tym naszym biznesem i tym co po drogach nam się przydarzało:)
Podpisuję się pod komentarzem Kamili, że tworzymy zgrany zespół. Szlifujemy ten biznes poprzez emocje. Jak dla mnie metoda najlepsza.:)
Hasło przewodnie szczecińskiego wartsztatu, cytat użyty przez Wiesię (swoja drogą „fest” babka :)- „Jaki plan-taki kram”. Nie mając konkretnego planu działania oraz celu, świata nie zawojuję. Cytat jest odpowiedzią na moje poczynania. Plan był do kitu a właściwie planu nie było:)
Ogromnie się cieszę, że powstała Akademia Zdrowego Biznesu.
Wiem, że taka porcja wiedzy przyniesie poczucie bezpieczeństwa i upragniony plon.
Dorota wieeeeeelki ukłon w Twoją stronę!!!
Pozdrawiam ciepło, po kujawsku całą ekipę szczecińskiego warsztatu. :)
Gosiu, jeśli zaczniecie już teraz sporządzać notatki do swojej przyszłej książki, zapewne gdy przyjdzie na nią czas, stanie się bestsellerem.
Tytuł Waszego przyszłego dzieła, który otrzymałam mailem, bardzo nam się spodobał. Nie ujawnię go, co by ktoś nie podchwycił i nie ubiegł Waszego pomysłu. :)
Cieszę się, że odpowiada Ci sposób w jaki pracujemy.
Modyfikacja powiedzenia „Jaki pan, taki kram”, na „Jaki plan, taki kram” bardzo ciekawa. Jedno jest pewne, że bez planu ani rusz. Wcześniej przyda się cel, bo bez niego wszelkie projekty raczej nie mają szansy zafunkcjonować. A jeśli nawet staną się faktem, żywot ich może być zbyt krótki i nie dość imponujący.
Pozdrowienia spod lasu
Dorotko i Darku….kochani Madejscy:)
Dziękuję serdecznie za ostatnie spotkanie…było jakoś tak strasznie fajnie,rodzinnie.Darek miał rację,że tworzymy zgrany team.
Wiele z tego spotkania wyniosłam, otworzyły mi się kolejne klapki.
Zawsze potrafiłam wyznaczać sobie cele i uparcie iść swoją drogą…. ale nigdy nie pisałam sobie mowy pożegnalnej na swoim pogrzebie, nie zastanawiałam się jakie słowa chciałabym mieć wyryte na nagrobku, jaki jest sens mojego istnienia….widzę w tym ogrooomny sens. Coś mną poruszyło…jeszcze bardziej chce mi się chcieć.
Muszę też popracować nad dwoma obszarami z koła życia…ale wszystko jest do zrobienia…i nie ma niemożliwego.
Pozdrawiam wszystkich ciepło,
Kamila
Kamilko Kochana, nie masz pojęcia jak się cieszę, że aż tyle zabrałaś ze sobą ze Szczecina i zawiozłaś w kierunku stolicy. :)
Najpiękniej pozdrawiam. Ściskaj od nas Męża i chłopców
Dorotko, Twój kogut był wspaniały, to zaskoczyło mnie najbardziej. Dlaczego?
Nasza wyobraźnia nie zawsze przywoła właściwy obraz, a ręka nie zawsze jest utalentowana do rysowania.
Prawda jest jedna, uczymy się całe życie.
Twoje szkolenie jest tego najlepszym dowodem.
Sobotnie spotkanie pozostanie w pamięci na pewno na jakiś czas.Ponieważ w MLM jestem bardzo długo(ok 20 lat) wiem, że aby te ważne chwile sprawiły zmianę w naszym życiu, aby decyzje jakie podjęliśmy w trakcie tego szkolenia zaowocowały, musimy często do nich wracać.
Nasze plany zamknięte w kopercie trzeba przez 3 miesiące zrealizować.
Czy jest to możliwe? TAK, pod warunkiem, że zaczniemy od dziś, jutro będzie już o jeden dzień mniej.
Więc do dzieła. JAKI PLAN – TAKI KRAM.
Powodzenia, pozdrawiam wszystkich, buziaczki, Wiesia.
Wiesiu, miło, że przyjęłaś zaproszenie do poprowadzenia wykładu. Jesteś jedną z osób, których biznesowa biografia pokazuje, że wytrwałość popłaca.
Gratuluję dotychczasowych osiągnięć i życzę, by plan, który założyłaś na ten rok udało Ci się w pełni zrealizować. Zostało sześć miesięcy. To dużo i jednocześnie mało. Najważniejsze, że jest konkretny cel. Zauważyłam, że bez względu na to czy to co się zamierzyło osiąga się w precyzyjnie wcześniej określonym momencie czy nieco później, jest tak samo przyjemne. Zresztą (przynajmniej dla mnie) najważniejsza jest sama droga dochodzenia do celu.
W książce, którą czytałam dziś rano natknęłam się na fragment, który właśnie o tym mówi. Pozwolę sobie na podzielenie się nim z czytelnikami.
„Mit osiągniętego celu jest złudny, bo chociaż człowiek spodziewa się szczęścia po zrealizowaniu celu, to jednak rzadko czyni go to tak szczęśliwym, jak się spodziewał. Przede wszystkim dlatego, że się spodziewał, ale również dlatego, że samo zdobycie celu zazwyczaj wymaga nakładu pracy i odpowiedzialności. Rzadko można dokonać czegoś, co sprawia wyłącznie przyjemność. Urodzenie dziecka, awans, kupno domu. Ktoś wyznacza sobie te cele, ale kiedy je urzeczywistni, odczuwa również inne emocje prócz szczęścia. Poza tym zrealizowanie jednego celu pociąga za sobą następny, stanowiący jeszcze większe wyzwanie. Wydanie pierwszej książki oznacza, że należy rozpocząć pracę nad drugą. Zawsze jest kolejny szczyt do zdobycia. Szczęście powinno więc polegać na czerpaniu przyjemności z rozwoju, powinno tkwić w stopniowym dążeniu do celu, w teraźniejszości. Gdy przyłapuję się na tym, ze pracując nad czymś, niecierpliwie oczekuję na triumf wieńczący dzieło, mówię sobie:
Ciesz się już teraz. Jeśli uda mi się docenić teraźniejszość, nie będę musiała liczyć na szczęście czekające w przyszłości. Najprzyjemniejsze doznania to te, które czujemy w danej chwili. (…) Jeśli robi się coś, czego się nie lubi i w czym nie odnosi się sukcesu, porażka wyjątkowo boli. Zajmowanie się tym, co lubisz, jest nagrodą samą sobie.”
Tak więc ciesz się już teraz, a realizacja celu przyjdzie z czasem. :)
Serdeczności